Prace nagrodzone w Gminnym Konkursie Literackim ,,Magiczne pióro"
Latająca zieleń
Latająca zieleń
to huśtawka zielona
często nawet zakręcona
Lubię w niej czas spędzać mile
Przypominać sobie wszystkie
cudowne chwile
Będę w niej huśtać się
do nieba
i schodzić z niej kiedy
tylko potrzeba
Spędzać tam będę czas
całymi dniami
A w nocy myśleć
całymi godzinami
Ale kiedyś to się
Skończyć musi
A wtedy wrócę
Do tatusia i mamusi
Aleksandra Chuk, kl. IV a
O tym, jak wybrnąłem z tarapatów
- Po co mi to było ?
Siedziałem od godziny nad kartką papieru i ciągle zadawałem sobie to pytanie . Kilka dni wcześniej lekkomyślnie zgłosiłem się do konkursu '' MAGICZNE PIÓRO " . Pracę zostawiłem na ostatnią chwilę , a teraz w głowie pustka . Zero pomysłu . Nagle do pokoju wpadł mój brat ze swoim kolegą .
- Jedziemy do Kielc świętować mistrzostwo Vive.
- Mogę z wami ? - zapytałem z nadzieją .
Tutaj nastąpiła pierwsza tego dnia niespodzianka . Mój brat bez szemrania się zgodził . Tylko mama zapytała o wypracowanie .
- Będzie dobrze - odpowiedziałem pewnie, chociaż w głębi duszy poczułem niepokój.
Kielecki rynek zaskoczył nas masą ludzi , którzy fetowali zwycięstwo szczypiornistów . Ci z kolei odwdzięczali się , rozdając autografy , zdjęcia i inne gadżety . Mateusz i Kamil łowili te trofea , a mnie kazali stać w jednym miejscu, żeby „młody się nie zgubił '' . Z miejsca , w którym stałem , mogłem tyle zobaczyć, co i złapać - nic . Wokół wszyscy się świetnie bawili , a we mnie narastała złość na brata .
Nagle zobaczyłem odkryty angielski autobus , którym zawodnicy mieli odjeżdżać miasto .
- Ja wam pokażę - pomyślałem .
Oddalałem się ze swojego miejsca , jednocześnie zbliżając do autobusu . Bacznie obserwując, skorzystałem z chwilowej nieuwagi ochrony , wślizgnąłem się do pojazdu i schowałem za siedzenie . Udało się to dzięki memu sprytowi . Teraz pozostało tylko czekać , aż szczypiorniści wejdą do autobusu . Gdy pojazd ruszył , postanowiłem się ujawnić .
- Dzień dobry panowie . - powiedziałem niepewnie .
- Cześć . Jak się tu dostałeś ? Kim jesteś ? Co tu robisz ? - zalali mnie gradem pytań zdziwieni piłkarze .
Odpowiedziałem grzecznie na wszystkie pytania , pogratulowałem sukcesu i poprosiłem o autografy . Wtedy usłyszałem za sobą głos trenera .
- Musisz bardzo lubić piłkę ręczną , skoro odważyłeś się tu wślizgnąć .
- Wolę „nogę” - odpowiedziałem spontanicznie - ale chciałem mieć więcej autografów niż brat .
Na tę odpowiedź cały autobus wybuchł gromkim śmiechem . Podczas rozdawania autografów uznano , że trzeba zawrócić . Gdy wracaliśmy wraz z piłkarzami , pozdrawiałem fanów z piętrowego autobusu . To była prawdziwa frajda , szkoda że tak szybko dojechaliśmy do tego nieszczęsnego miejsca , w którym teraz zamiast mnie stał mój zatroskany brat . W chwili gdy on ujrzał mnie , wyraz jego twarzy zmienił się z zatroskanej na zdziwioną . Ten widok był wart wszystkich pieniędzy świata . Wyposażony w komplet autografów i mnóstwo gadżetów serdecznie pożegnałem się z piłkarzami . Dostałem również trzy bilety na mecz , żeby udobruchać brata . Ci szczypiorniści to są „fajni kumple” , pomyśleli nawet o tym.
Do domu wróciłem szczęśliwy , bo oprócz udanego dnia miałem pewność , że z opowiadaniem na konkurs naprawdę wszystko będzie dobrze .
Szymon Długosz- klasa VI b
Prace wyróżnione w gminnym w Gminnym Konkursie Literackim ,,Magiczne pióro"
Niezwykły ogród
Pewnego słonecznego dnia wybrałam się do ogrodu, wzięłam ze sobą krzesło.
Rozmyślałam, jak by to było pięknie, gdybym była taka mała jak mrówka. Myślałam, myślałam, aż zaczęłam być coraz mniejsza. Po chwili byłam taka mała jak mrówka, aż spadłam z krzesła. Chodziłam pomiędzy trawami i nagle zauważyłam moją mamę. Spacerowała po ogrodzie. Zaczęłam krzyczeć, ale byłam zbyt mała i cicha, żeby mnie usłyszała. Mama odeszła, a ja zauważyłam, że pomiędzy trawą coś się poruszyło. Bardzo się wystraszyłam. Nagle z traw wynurzyła się biedronka. Zauważyła mnie, zatrzymała się.
- Mam na imię Kasia – przedstawiłam się.
Była bardzo zdziwiona skąd się tu wzięłam. Zaprosiła mnie do swojego domu. Poczęstowała herbatą z sokiem malinowym. Opowiadała o swojej rodzinie a ja opowiedziałam, co mi się przytrafiło, jak się tu znalazłam. Na początku nie mogła w to uwierzyć. Zaczęłam się martwić, Co ze mną będzie? Byłam bliska płaczu. Biedronka powiedziała, że wie, jak mogę się stąd wydostać. Pomoże mi, ale pod jednym warunkiem. Kiedy wrócę do swojego, normalnego wzrostu, będę się nią opiekować. Zgodziłam się bez wahania i poszłam za nią. Zaprowadziła mnie do krzesła i powiedziała, żebym zamknęła oczy i myślała o tym, by wrócić do swojego świata. Tak też zrobiłam. Po chwili obudziłam się na krześle cała i zdrowa.
Dziś przypominam sobie tę chwilę i opiekuję się wszystkimi biedronkami, które napotykam na swojej drodze.
Katarzyna Bębacz, kl. IV a
Kraina Wiecznego Szczęścia
Pewnego dnia znalazłem na strychu starą skrzynkę a w środku wiele ciekawych rzeczy. Był tam pierścień po mojej praprababci. Założyłem go, wtedy cały strych zmienił się w Krainę Wiecznego Szczęścia.
Zacząłem spacerować po tej krainie. Spotkałem tam Gabrielę Radosną, która opowiedział mi o historii tego miejsca. Kiedyś było tam radośnie i szczęśliwie. Ludzie, którzy tam mieszkali nie mieli zmartwień, aż do czasu, gdy Maciej Zły pokłócił się ze swoim bratem Jarosławem Uczciwym. Wówczas Maciej rzucił klątwę na Krainę Wiecznego szczęścia i wszyscy skamienieli. Tylko Gabriela Radosna pozostała sobą, ponieważ ma złote serce i ono nie zamieniło się w kamień. Po tym zdarzeniu ślad po Macieju Złym zaginął. Odczarować ich może tylko Wiktor Mężny. Powiedziałem, że pomogę jej znaleźć tego chłopca. Zdjąłem pierścień i razem znaleźliśmy się na strychu. Zaczęliśmy szukać jakiś śladów, które mogłyby nas doprowadzić do Wiktora Mężnego. Znaleźliśmy zdjęcie mojego prapradziadka, który okazał się bardzo podobny do mnie. Gabriela Radosna, w osobie na zdjęciu rozpoznała Wiktora Mężnego. I wtedy zrozumiałem, że to ja jestem tym wybrańcem. Ja musze zastąpić prapradziadka. Nie wiedziałem jednak, jak mam zdjąć czary. Gabriela Radosna oglądając zdjęcie, odkryła napis na odwrocie. Pomyślałem, że to musi być wskazówka. Zabrałem zdjęcie, założyłem pierścień i po chwili już byliśmy w Krainie Wiecznego Szczęścia. Odszukaliśmy posągi Jarosława Uczciwego i jego żony Anny Szlachetnej. Przyjrzałem im się i zauważyłem, że są podobni do moich rodziców. Odczytałem napis umieszczony na fotografii. Brzmiał on tak: ,,Zbudźcie się i zawsze miejcie otwarte serca dla innych”. Posągi zaczęły pękać a z ich wnętrz wychodzili roześmiani ludzie. Wszyscy dziękowali mi. Prosili, bym pozostał u nich jakiś czas. Odmówiłem, ponieważ chciałem wracać już do domu. Obiecałem, że będę odwiedzał ich krainę. Żegnając się z Gabrielą Radosną, zauważyłem, że bardzo przypomina moją mała siostrzyczkę. Postanowiłem, że wrócę tu z całą moją rodziną. Zdjąłem pierścień i wróciłem na strych.
Usłyszałem z dołu, jak mama woła mnie na obiad. Zbiegłem po schodach wołając
- Mamo, opowiem ci, co mi się przydarzyło.
Wiktor Wilk, kl. IV a